Gowin został znaleziony 10 czerwca 2015, zagłodzony, kaleki, osowiały i smutny. W schronisku oceniono go tylko na 3-4 lata, a zachowywał się jak zrezygnowany staruszek. Duże cudo w typie cane corso miało jedną łapę złamaną (stare, źle zrośnięte złamanie), drugą z dużą opuchlizną. Na oczach zaczęła się robić mgła, mógł stracić wzrok. Był wnętrem.
To pies z sercem na łapie. Jest niewyobrażalnie pogodny, wesoły, kochający ludzi i inne psy. Wspaniały towarzysz zabaw dla dziecka, idealnie dogadujący się z suczkami i psami. Nie ma w sobie nawet cienia agresji, merda ogonem nawet wówczas, gdy coś przeskrobie i dostaje burę. Uwielbia pieszczoty, głaskanie, drapanie. Jest niezwykle towarzyski. Złamana łapa nie przeszkadzała mu biegać jak szalony, nie ma problemu z chodzeniem, chociaż niewskazane są dla niego dłuższe spacery. Ze względu na wielkość i nieopanowaną energię jaką w sobie ma jest trochę jak słonik w składzie porcelany, ale to tylko dodaje mu uroku. Uwielbia też psocić, wyciągać na ogródek różne rzeczy, więc trzeba go troszkę pilnować. Pies ma w sobie ogromne pokłady miłości, serca i uroku. W kojcu zachowuje czystość.
Ponieważ Gowin przez kilka lat nie znalazł domu, a cudownie sprawdzał się w edukacji z dziećmi pozostał w fundacji na zawsze jako rezydent. Obecnie (2023 rok) Gowin nie jeździ już do szkół, jest staruszkiem i nie chcemy go męczyć. Nadal ma w sobie energię, ale już nie tyle co kiedyś, wzrok też już jest słabszy. Wspomagamy go suplementami na stawy, aby jak najbardziej opóźnić problemy.